Dawno mnie tutaj nie było. Zbieram się już parę dni do napisania. Trochę kolega 'leń pospolity'' zagnieździł się i jakoś tak wyszło. No dobra dość smęcenia i pora zebrać swoje cztery litery i pisze konkrety. Dzisiaj zaczęliśmy u weterynarza leczenie Gai. Ma na udzie coś w rodzaju guza. Czeka ją seria zastrzyków. Bardzo fajna pani Weterynarz pomierzyła narośl i podała zastrzyk oraz rozpisała na kolejne dni kiedy mamy się zobaczyć. Gaja nawet się nie zająknęła przy wbiciu igły. Jestem pod mega wrażeniem, że nie było żadnych kwików, pisków i lamentów. Dziamdziorek mój dostał pochwałę i coś w rodzaju naklejki dzielny pacjent czyli przysmak dentystyczny :-) Sama Weterynarz powiedziała, że Gaja czuję w lecznicy jak u siebie w domu bo położyła się na cała swoją długość :-) W jedną stronę poszłyśmy na nogach a z powrotem podjechałyśmy busem bo nie chciałam Gai męczyć tak długim spacerem. W busie zachowywała się bardzo fajnie nawet mówię na nią "gwiazda" :-) Ludziska ją głaskali a przez moment miałam te moje 30kg na kolanach żeby ludzie mogli przejść swobodnie. Jedna Pani nawet jej nie zauważyła, że na kolanach psina siedzi. Jak szłyśmy przez miasto to zaczepiły nas dwie starsze panie i zachwycały się Gają :-) Serce właściciela boksera raduje się gdy widzi i słyszy tyle pozytywnych opinii o tej rasie!!! Ludzie stają się coraz bardziej otwarci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz