czwartek, 12 lutego 2015

Kumulacja

Dzisiejszy wpis będzie zawierał przeplatankę tego co działo się ostatnimi dniami u mnie. Nie pisałam nic parę dni bo wena mnie opuściła i nie tylko. Wtorek to był bardzo trudny i ciężki dzień dla nas. Świnka nam się rozchorowała. Walczyliśmy o niego. Niestety Dzidek wieczorem przekroczył "Tęczowy most". Boli bardzo bo miałyśmy go z mamą na rękach jak zasypiał. Nie lubię używać słowa "zdechł". Brzmi ono tak jakby się zwierzaka nie szanowało (pogardliwie). Pisząc i wypowiadając słowa "Tęczowy most" (dla mnie te słowa są pełne szacunku dla zwierzaka, oddaje się mu w pewien sposób hołd) myśli mam spokojniejsze. Wyobrażam sobie jak biega po zielonej trawie i chrumka radośnie. Trochę czasu musi minąć żeby się to wszystko poukładało. Brakuje jego dźwięków wydawanych, gdy wchodziło się do pokoju jedząc np. jabłko. Nasza Gaja też to przeżyła. Nadal mam przed oczami to jak Dzidka lizała i trącała nosem. Jakby chciała powiedzieć- "Ej stary obudź się". Na swój psi sposób reanimowała go. Pisząc te słowa łzy mi sama zaczynają płynąć. Coś dziwnego wisi w powietrzu ostatnio bo co chwilę wiadomość, że komuś ze znajomych odeszło zwierzątko.
 
Cytuje słowa mojej przyjaciółki, której pies niedawno przekroczył "Tęczowy most" 
-"to był mój synuś,cycuś,czarne oczko nasze".
Teraz razem z Aresem rozrabia.

Teraz weselszy temat. Dzisiaj jest Tłusty Czwartek. Tradycja jedzenia pączków, faworków i róż karnawałowych. Zebrałam się rano i pojechałam moim peguotem z szyber dachem (tak u nas mówimy na rower :-) ) do miasta zrobić napad na pączki. Operacja kryptonim pączek udana. Łupem padło 20 słodziaków. Zawierają w sobie nadzienie malinowe, serowe, bita śmietana i jeszcze jakieś co nie pamiętam. 



 Mama wczoraj do mnie mówi- "Jutro to wiesz co, pizze zamówimy". Wracając z "tour de zadupie" na koniec zostawiłam sobie zamówienie pizzy. W mojej mieścinie jest jedna jedyna pizzeria(jeszcze są dwa miejsca, w których można ten włoski placek zjeść;  jeden lokal powala ceną a w drugim składników jak kot napłakał ), w której pizza jest superaśna. Przyjechałam z miasta do domu. Zdążyłam zrobić kawę i pizza przyjechała. Mniam mniam i sos czosnkowy. Niebo w podniebieniu :-) 


Musimy się resetować po ostatnich wydarzeniach a kolejne przed nami. 


1 komentarz:

  1. Przykro mi z powodu Dzidka. Jako dziecko też miałam świnkę morską, mam nadzieję że może teraz hasają razem po drugiej stronie.

    ps. na widok pączków ośliniłam klawiaturę!

    OdpowiedzUsuń